04.01.2011 00:09
Kto mnie widział...? Zobacz.
Wielu z was wie ile emocji i wrażeń daje jazda na motocyklu. I
ja się dowiedziałem minionego lata w dzień o którym
krótko i z przymrużeniem oka pisałem uprzednio.
Tym razem chciałbym się z wami podzielić moimi
wrażeniami, które spotęgowały uczucie jakim obecnie darzę
motocykle.
Pamiętna niedziela nie była dniem upalnym,
powiedziałbym że leniwie zanosiło się na deszcz. Bardzo leniwie,
a więc postanowiłem ruszyć przed siebie tak po prostu bez
konkretnego celu. Choć czy ja wiem? zawsze jest jakiś cel... Tak!
był! Respekt jaki czuję do matki natury sprawił, że
obudziła się we mnie chęć pokazania się światu jadąc na
motorze. Takiego mnie jeszcze nie widział, a więc dlaczego
nie?
Wyruszyłem z domu i zetknąwszy przednią oponę z
asfaltem szybko dokonałem wyboru - w prawo. Wujek mieszkający tuż
obok widział z balkonu jak ruszyłem w krętą trasę wiodącą do
Mirachowa. Jeździłem tędy setki razy lecz tym razem było zupełnie
inaczej. Mijałem tętniący zielenią las który obserwował
mnie uważnie kiedy zapinałem kolejne biegi, kiedy starałem się
optymalnie pokonać kolejne zakręty.
Przydrożne znaki
czekając cierpliwie na swoich pozycjach miały okazję dumnie
wskazywać drogę i niebezpieczeństwa nań czekające wiedząc, że tym
razem nie zostaną zignorowane.
Mijając
Mirachowo podejmowałem szybkie decyzje co do kierunku dalszej
trasy. Droga gruntowa na której się znalazłem powitała
mnie nierównościami. Entuzjazmu z jej strony nie odczułem,
ale wiedziałem że kilkaset dalej rozpościera się rzadko
uczęszczany kilkukilometrowy odcinek asfaltu. Tam też nieco
przyśpieszyłem zmęczony kaprysami szutrowego powitania na trasie
Mirachowo-Kamienica Królewska.
Gdzieś pomiędzy
tymi miejscowościami zatrzymałem się przy grobowym pomniku
żołnierza wojsk partyzanckich z czasów II wojny światowej
(jak przeczytałem na tabliczce) i jednego z wielu jak sądzę.
Wcześniej nie zwracałem na takie miejsca uwagi nie zdając sobie
sprawy ile to wrażeń z podróży umyka kiedy jadę
samochodem.
Widział mnie też ołtarz papieski kiedy to
mijałem kolejne skrzyżowania dróg w Sierakowicach. Tam też
obrałem kierunek na Sulęczyno. Piękno tego świata wyrażało
się z daleka jeziorami,a te pozdrawiały delikatnymi
falami.
Nieco dalej na polu kombajn pożerał kolejne kłosy
pszenicy. I tam jednak zostałem pozdrowiony kojącym
zapachem żniw.
Motocykl krzyczał czterosuwowym silnikiem
jednocylindrowym na kolejnej pustej trasie zwieńczonej
skrzyżowaniem w Sulęczynie.
Kierunek? Lewo.
Kolejne lasy tuliły zielenią, jeziora głaskały błękitem,
rzeka Słupia żegnała szumem zagłuszanym przez dźwięk silnika, a
droga zaskakiwała zakrętami. Ta trasa stała się też wyjątkowa za
sprawą motocyklisty jadącego z naprzeciwka, a dlaczego? Może to
banalne, ale to on jako pierwszy pozdrowił dźwigając lewą ręką
ponad manetkę kiedy opuszczałem Sulęczyno. Nie wiedziałem wtedy
co oznacza ten gest, ale szybko zrozumiałem mijając kolejnych
"wolnych" ludzi z lewą w górze.
Do Łapalic przybyłem bogatszy w nowe
doznania, z awansem przynależności do wielkiej rodziny
motocyklistów. Dumnie stanąłem przed zamkiem w Łapalicach
przepełniony radością jakiej wcześniej nie znałem. Było tam jak
zwykle wielu zwiedzających z różnych stron Polski,
którzy podziwiali tę największą w Europie nielegalną
budowę i ja na moim "chińczyku" z polskim rodowodem,
ale wolny!
Zdałem sobie sprawę, że to jest to czego
chcę...
Chcę aby świat widział mnie na motocyklu
znacznie częściej :)
Do domu wróciłem
przed deszczem :) bo już miałem blisko.
Komentarze : 2
a pozniej sie cofnie licznik w moto do 20 tys i nowka fumka nie smigana coo . Tez tak robie hihihihih
oo no proszę znane mi dość dobrze miejsca :)
hmm ale nie znałam wersji, że ta niedokończona budowa była nielegalna...
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- O moim motocyklu (2)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)